🐑 Człowiek Który Zjadł Samolot

Ma przedstawiać węża, który zjadł pijanego człowieka w Attapadi w Indiach. Dlatego niezbyt wysoki i ciężki człowiek nie jest dla nich zbyt szeroki (w ramionach), by mogły go Jesteś tutaj: Nagrody Darwina » Człowiek vs maszyna » Jak skutecznie porwać samolot Jak skutecznie porwać samolot 25 maja 2000, Filipiny - Często bywa tak, że lecąc samolotem, pasażerowie stają w obliczu jednego z najgorszych doświadczeń w życiu jakim jest uprowadzenie podniebnej maszyny przez jakiegoś wariata, który Inżynierowie z Massachusetts Institute of Technology (MIT) zbudowali pierwszy w historii samolot, który lata bez silnika i nie potrzebuje żadnych ruchomych części by samodzielnie lecieć. Zamiast śmigieł lub turbin, lekki samolot jest napędzany "wiatrem jonowym". Szefem zespołu inżynierów z MIT jest profesor aeronautyki i astronautyki,Steven Barrett. Na pomysł aby zaprojektować… Monsieur Mangetout zjada samolot. chociaż Monsieur Mangetout nie zjadł Boeinga 747 ani żadnego gigantycznego samolotu pasażerskiego, to jednak zjadł aż 9 ton metalu. Samolot z wyboru był samolot Cessna 150, na zdjęciu powyżej. W latach 1978-1980 samolot był w stanie eksploatować przez okres dwóch lat. Inne godne uwagi przedmioty Zostańcie tam przez jakiś czas i słuchajcie uważnie, a poznacie z pozoru niewiarygodną historię mężczyzny, który zjadł samolot. Tak, samolot. Fakt, brzmi to niedorzecznie i niezbyt apetycznie, ale jeśli wyjedziecie z miasteczka północną szosą, miniecie wiatrak i dwa niewysokie wzgórza, natraficie na pochyłe pole zarośnięte 19 stycznia w lesie pod Bieruniem pasjonaci historii pod nadzorem archeologa i prokuratura odkryli samolot ze szczątkami czterech radzieckich żołnierzy, zestrzelony 75 lat temu w czasie II Pilot to główny bohater książki Antoine’a de Saint-Exupéry’ego pt. „Mały Książę”. Jest jednocześnie jej narratorem i snuje opowieść o chłopcu z asteroidy B-612. Opowiada o wydarzeniach z perspektywy sześciu lat. Pilot to alter ego samego autora, takie lustro, w którym odbija się wyjątkowa biografia Francuza. - To zmęczony, bezradny człowiek - powiedział o Jarosławie Kaczyńskim wicemarszałek sejmu Włodzimierz Czarzasty. Polityk Lewicy uważa, że prezes PiS-u nie nadążą za rzeczywistością. Człowiek (27352) Fantastyka i Fantasy (2941) Filozofia (10377) Fotografia (39015) Historia (134206) Inne (31657) Jak można nazwać faceta który zjadł mam Po udanym locie w 1903 roku zaczęli dopracowywać swój wynalazek. W latach 1908-1909 zaczęli prezentować swój samolot w Europie, dzięki czemu zyskali olbrzymią popularność. 25 maja 1910 bracia Orville i Wilbur Wright odbyli jedyny wspólny lot samolotem, który był zarazem ostatnim w życiu Wilbura, który zmarł w 1912 roku. Jego EmpikPlace (Marketplace) Książka Człowiek, który kochał Syberię autorstwa Jacobsen Roy, Anneliese Pitz, dostępna w Sklepie EMPIK.COM w cenie 32,29 zł. Przeczytaj recenzję Człowiek, który kochał Syberię. Zamów dostawę do dowolnego salonu i zapłać przy odbiorze! Człowiek, który zjadł pamięć USB. Człowiek, który zjadł pamięć USB . Gadżety. Środa, 10 marca 2010 (09:49) QLGCkq. w staramy się na bieżąco informować Państwa o wszelkich nowościach i informacjach związanych z lotem. Chociaż może to być naciągane, w tym blogu powiemy Ci wszystko o człowieku, który z powodzeniem zjadł samolot! W 1950 roku Michael Lotito (na zdjęciu poniżej) urodził się w Grenoble we Francji. Kiedy był nastolatkiem, rozwinął zaburzenia jedzenia znane jako Pica. Osoby, u których zdiagnozowano Pica, mają uporczywe pragnienie jedzenia substancji, które nie mają wartości odżywczych, takich jak szkło, brud lub metal., Nie bój się jednak, to nie tak, że następnym razem na lotnisku załoga powie Ci, że lot Ryanair został opóźniony z powodu człowieka gryzącego samolot na asfalcie. Po raz pierwszy zaczął publicznie występować w wieku 16 lat, pokazując swoją niezwykłą zdolność do konsumowania przedmiotów, których wiele nie wydaje się możliwe. Z czasem talent ten doprowadził do jego scenicznego pseudonimu „Monsieur Mangetout” lub „Mr Eat-All”. zanim przejdziemy dalej do historii, jest coś bardzo istotnego dla obecnych czasów., Upewnij się, że wiesz, jakie masz prawa podczas tej pandemii. jakie mam prawa w przypadku odwołania lotu? Jeśli Twój lot zostanie odwołany z powodu coronavirus oubtreak, masz prawo do pełnego zwrotu biletu. Rozporządzenie europejskie we 261/2004 zobowiązuje linie lotnicze do zwrotu pełnej ceny biletu w ciągu 7 dni w przypadku odwołania lotu. Obecnie wiele linii lotniczych i biur podróży oferuje tylko vouchery, które można wykorzystać do rezerwacji nowego lotu w przyszłości., Polityka ta nie jest jednak zgodna z prawodawstwem europejskim. Niestety zbyt często widzimy, że linie lotnicze nadal nie wywiązują się z obowiązków prawnych. Pasażerowie są zmuszeni do przyjęcia voucherów, gdy faktycznie mają prawo do zwrotu ceny biletu. chętnie pomożemy Ci ubiegać się o pełny zwrot pieniędzy. Od złożenia roszczenia do postawienia linii lotniczej przed sądem w przypadku braku zapłaty. Zażądaj zwrotu pieniędzy jak on zjadł samolot?, w normalnych warunkach spożycie metali i szkła (specjalność Pana Mangetouta) byłoby bardzo niebezpieczne i trudne do strawienia. Jednak lekarze zauważyli, że Pan Lotito miał bardzo grubą wyściółkę wokół żołądka i jelit, co dało mu możliwość spożywania jak nikt przed nim! Co więcej, Monsieur Mangetout wydawał się być nienaruszony spożywaniem trujących metali., chociaż Monsieur Mangetout nie zjadł Boeinga 747 ani żadnego gigantycznego samolotu pasażerskiego, to jednak zjadł aż 9 ton metalu. Samolot z wyboru był samolot Cessna 150, na zdjęciu powyżej. W latach 1978-1980 samolot był w stanie eksploatować przez okres dwóch lat. Inne godne uwagi przedmioty, które jadł w trakcie swojej kariery to: rowery, wózki sklepowe, łóżka, żyrandole, telewizory, mała część wieży Eiffla i trumna., Wydaje się, że jego nawyki żywieniowe nigdy nie wpłynęły na jego zdrowie. Nie zaleca się jednak podążania śladami tego pożerającego krzyżowca. RIP Monsieur Mangetout, pierwsza osoba, która ma trumnę w środku, a nie na odwrót. Dziękuję za przeczytanie i proszę nie próbować tego w domu! Albo na lotnisko. Jesteśmy pewni, że Air France nie doceni tego, jeśli spróbujesz zjeść ich najnowszego Boeinga 787-9 Dreamlinera!, ubieganie się o odszkodowanie za opóźnienie lotu w upewniamy się, że Twoje Linie Lotnicze traktują cię w ramach Twoich praw w przypadku opóźnienia. Jeśli opóźniono cię w ciągu ostatnich 6 lat, możesz mieć prawo do 600 euro! Aby sprawdzić, czy masz prawo do odszkodowania, możesz skorzystać z naszego bezpłatnego kontrolera lotów, jest to całkowicie bezpłatne i niezobowiązujące. Jeśli zdecydujesz się złożyć u nas wniosek, jest to na zasadzie no-win-no-fee, więc nie możesz stracić pieniędzy! Któż z nas nie chciałby być Supermanem czy innym bohaterem, którego zdolności wydają się być dalekie od rzeczywistości. Jak jednak wytłumaczyć super moce ludzi, którzy wcale nie grają w filmach, a efekty specjalne są im zupełnie obce?! Okazuje się, że oni naprawdę istnieją! Oto 10 osób, które niewiele różnią się od popularnych superbohaterów, a co najważniejsze, ci ludzie naprawdę są wśród nas. #1 Daniel Browning Smith – człowiek guma Daniel to amerykański akrobata, aktor, komis, zawodowy sportowiec, kaskader i najbardziej elastyczny człowiek świata! Swoją super zdolność zawdzięcza mutacji genetycznej, która może być powodem silnego bólu. Daniel na szczęście odczuwa go tylko w niewielkim stopniu. #2 Shi Liliang – biegacz wodny © gloriouspersonvoid/tumblr Choć wydawać by się mogło, że chodzenie po wodzie jest niemożliwe, Shi Liliang jest żywym przykładem, że jest to realne. Mnich Shaolin przebiegł około 125 metrów po powierzchni wody ustanawiając tym samym nowy rekord świata. #3 Liew Thow Lin – człowiek magnes © Na świecie było już kilka osób, których ciało zachowywało się niczym magnes, jednak na największą uwagę zasługuje tutaj Liew Thow Lin. Pochodzący z Chin mężczyzna potrafi „przykleić” dowolny, metalowy przedmiot do swojego ciała! Naukowcy z Uniwersytetu w Malezji stwierdzili, że skóra Liewa ma bardzo wysoki współczynnik tarcia, co zapewnia przedmiotom przyczepność. #4 Hai Ngoc – mężczyzna, który nie potrzebuje snu Wietnamczyk urodził się w 1942 roku i cierpi na bezsenność – bezsenność, która nie pozwala mu zasnąć! Mimo tego, że nie śpi, jest zdrowy psychicznie i każdego dnia ciężko pracuje. Jak to możliwe? Nie mamy zielonego pojęcia. #5 Stephen Wiltshire – mężczyzna o doskonałej pamięci wzrokowej Youtube Stephen Wiltshire jest brytyjskim architektem. Znany jest jednak ze swojej fenomenalnej pamięci – jest w stanie odtworzyć każdy krajobraz po tym, jak przyjrzy mu się dosłownie przez chwilę. Wszystko za sprawą zespołu Savanta, który został zdiagnozowano u niego w młodości. #6 Rathakrishnan Velu – mężczyzna z najsilniejszymi zębami na świecie Ask Rathakrishnan to kolejny rekordzista. Mężczyzna przeciągnął zębami ważący 260,8 tony pociąg na odległość 4,2 metra. Jeśli uważasz, że jest to do zrobienia, dla własnego bezpieczeństwa skontaktuj się najpierw ze swoim dentystą i powiedz mu o swoim pomyśle. #7 Kevin Richardson – zaklinacz lwów © Kevin Richardson/wikipedia Kevin znany jest głównie z bliskich relacji z dzikimi zwierzętami i nieustraszonego podejścia do obcowania z dziką przyrodą. W sieci jest mnóstwo zdjęć, na których przytula się z tygrysami, lwami i hienami. Miałbyś na tyle odwagi, co on? #8 Michel Lotito – mężczyzna, który jest w stanie zjeść wszystko Youtube Ten francuski artysta jest w stanie zjeść dosłownie wszystko. Bez problemu radzi sobie z gumą, metalem czy szkłem. Znany jest nawet z tego, że zjadł… samolot! Tak, dobrze czytasz. Mężczyzna zjadł samolot w dwa lata. #9 Ben Underwood – Batman © benunderwood Ben urodził się z obustronnym siatkówczakiem – nowotworem złośliwym. Już jako małe dziecko bardzo szybko stracił wzrok. To jednak nie przeszkodziło mu, aby grać w gry wideo, jeździć na rowerze, łyżwach, czy wspinać się po drzewach. Jak to możliwe? Ben zachowywał się niczym nietoperz i do wszystkich czynności wykorzystywał echolokację. #10 Wim Hof – mężczyzna, który nie odczuwa zimna © wimhofmethod Zima jest mu obca. Wim nie odczuwa chłodu ani ciepła. Jest autorem metody, która przygotowuje ciało i umysł do przetrwania w ciężkich warunkach. Często wędruje z grupami swoich zwolenników. Wielu ludzi uważa go za bardzo wierzącego i zharmonizowanego mężczyznę. Fernando Parrado i Roberto Canessa Wikipedia Commons40 lat temu ocaleli z katastrofy lotniczej w Andach. Szukali ratunku i aby nie skonać z głodu, dopuścili się kanibalizmu. - Musieliśmy to robić - wspomina jeden z ocalałych. Przez dekady nie wracał do tamtego horroru, w końcu jednak przełamał się i opowiada, jak musiał się złamać, by w obliczu śmierci dopuścić się kanibalizmu. - Życie było silniejsze od śmierci, a ja bardzo chciałem żyć - tłumaczy po 40 latach od tamtej tragedii Roberto Canessa, który przeżył katastrofę lotniczą, a później musiał przetrwać w niedostępnych Andach. Wtedy był studentem, miał 19 lat, dzisiaj jest lekarzem, żyje w Urugwaju. 13 października 1972 r. 19-letni Canessa, student medycyny, wsiadł na pokład samolotu urugwajskich linii lotniczych lecącego z Montevideo do Santiago de Chile. Wraz z nim podróżowało 44 pasażerów. Wśród nich była drużyna rugby The Old Christians, pochodząca ze stolicy początku lot nie przebiegał pomyślnie. Gęsta mgła i chmury uniemożliwiały spokojny lot. Piloci musieli zrobić nieplanowane międzylądowanie na jednym z argentyńskich lotnisk. To właśnie zła pogoda połączona z błędami ludzkimi doprowadziła do katastrofy. Maszyna runęła w dół w momencie, kiedy znajdowała się nad Andami, pomiędzy Argentyną i są uważane za jedne z najbezpieczniejszych środków lokomocji. Do wypadków lotniczych dochodzi bardzo rzadko. Jednak kiedy już ma miejsce katastrofa, zazwyczaj kończy się ona śmiercią wszystkich osób znajdujących się na pokładzie maszyny. Tym razem było jednak większość pasażerów i personelu pokładowego. Przeżyła jednak nadspodziewanie duża grupa osób. Kilkunastu przedstawicieli cywilizacji nagle znalazło się pośród niedostępnych, gęsto zalesionych gór. Wielu z nich zmarło w kilka dni po katastrofie. Ocalałym doskwierały bardzo niskie temperatury, głód. Osiem osób zostało pochłoniętych przez w górach pozostała niewielka grupka ocalałych. Wśród nich znaleźli się Roberto Canessa oraz jego kolega, również student medycyny Nando Parrado. Cała grupa ocalałych znalazła się w opłakanej w Andach panowały wtedy skrajnie trudne warunki. Temperatura spadała nawet do 40 stopni poniżej zera w skali Celsjusza. Dodatkowo ocaleli cierpieli ogromny głód. Skąd wziąć pożywienie? Ziemia pokryta jest grubą warstwą śniegu, więc nie ma co liczyć na znalezienie owoców czy roślin nadających się do zjedzenia. O polowaniu również mogli zapomnieć. Nie mięli ani sprzętu, ani doświadczenia w łowieniu dzikiej zwierzyny. Pozostało jedno rozwiązanie. Dookoła nich znajdowało się wiele ludzkich ciał, które zakonserwowały niskie temperatury. Wszyscy stanęli w obliczu wielkiego dylematu moralnego - zginąć czy dopuścić się kanibalizmu. Dziś Roberto Canessa tak wspomina tamte dramatyczne chwile w rozmowie z "Daily Mail": - Miałem wrażenie, że wykorzystywałem zmarłych. Po chwili pomyślałem jednak, że sam, w razie mojej śmierci, też poświęciłbym swoje ciało, jeśli od tego zależałoby życie innej osoby - pracujący jako lekarz Canessa stwierdza, że w oczach cywilizowanego człowieka to, co zrobił on i inni, było obrzydliwe i przerażające. Przypomina jednak, że te ciała były dla niego i Nando Parrado jedynymi dostępnymi źródłami białka. Ocalały z katastrofy lotniczej mężczyzna dodaje, że było to dla niego traumatyczne przeżycie. Wyznaje dziś, że zwłaszcza za pierwszym razem czuł się upokorzony, kiedy brał do ręki fragment ludzkiego Przyszło mi wtedy do głowy, że może lepiej umrzeć. Ale w tym momencie pomyślałem sobie o swojej matce. Chciałem uczynić wszystko, aby znów ją zobaczyć. Przełknąłem kawałek. To był wielki krok - wyznaje Roberto potem zachęcał pozostałych członków grupy zaginionych w andyjskich górach do zjedzenia ludzkiego mięsa. Nie mieli innego wyjścia. Od tej decyzji zależało wszystko, ich życie. Bez tego kroku nie mogli początkowo liczyli na to, że ktoś przyjdzie im z pomocą, jednak ratunek nie nadchodził. Nie wiedzieli, że służby przeczesujące niedostępne rejony andyjskich lasów nie natknęły się na ich trop. Ekipy ratunkowe uznały więc dość szybko, że nikt nie przeżył znajdujący się w Andach pasażerowie nie mieli o tym pojęcia. Przez ponad dwa miesiące prowadzili desperacką walkę o życie. - Byliśmy na odludziu. Dookoła siebie mieliśmy tylko śnieg, nad sobą gwiazdy - opowiada lekarz. Mimo tych koszmarnych warunków zaginieni wciąż byli w stanie wykrzesać z siebie wolę walki o życie, to ich i Canessa po ponad 60 dniach oczekiwania na ratunek zdecydowali się na dramatyczny krok. Wiedzieli, że jeśli nie ruszą z tego miejsca, mogą umrzeć w przeciągu kilkudziesięciu, a być może nawet kilkunastu dni. Tylko dokąd iść? Dookoła siebie widzieli jedynie śnieg, drzewa i góry. W którą stronę podążyć, aby zwiększyć swoje szanse na przeżycie?Ostatecznie postanowili maszerować po prostu przed siebie. W przypadku sukcesu, gdyby na kogoś się natknęli, mieli powiadomić służby ratunkowe, gdzie znajdują się pozostałe osoby, które ocalały z katastrofy lotniczej. Była to mordercza walka z trudnymi warunkami atmosferycznymi, terenowymi i własnymi słabościami. Wycieńczone, niedożywione organizmy dwóch młodych mężczyzn zaczynały odmawiać marsz trwał 10 dni. Po tym czasie stał się niemal cud, w pewnej chwili bowiem zobaczyli człowieka! Mimo skrajnego wyczerpania obydwaj nie posiadali się z radości. Tym mężczyzną okazał się Sergio Catalan - chilijski farmer. Rolnik zaopiekował się natychmiast dwoma piechurami. Najszybciej, jak to było możliwe, o całej sytuacji powiadomił również chilijskie służby. Te wysłały swoich ludzi po tych, którzy w górach czekali na ratunek. Był to koniec koszmaru ocalałych pasażerów tego tragicznego ta jest niezwykła. Nic dziwnego, że zainteresowała twórców filmowych. W 1993 r. ukazał się obraz zatytułowany "Alive, dramat w Andach", wyreżyserowany przez Franka Cassena po powrocie do domu zdecydował się na kontynuowanie edukacji. Ukończył medycynę. W połowie lat 90. ubiegłego wieku mężczyzna próbował swoich sił w polityce. Wziął nawet udział w wyborach prezydenckich w Urugwaju, które odbyły się w 1994 r. Zwyciężył wtedy Julio María Sanguinetti. Cassena poniósł dużą porażkę. Udało mu się zdobyć nieco mniej niż 1 proc. głosów wyborców, którzy wzięli udział w Cassena pracuje w jednym ze szpitali w Montevideo. Ocalały cudem mężczyzna tak jak wtedy walczył o swoje życie, tak teraz stara się pomagać 2007 r. miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Była to 35. rocznica dramatycznych wydarzeń, jakie rozegrały się w Andach. Do stolicy Urugwaju Montevideo przybył Sergio Catalan, mężczyzna, który dziś ma ponad 80 lat, spotkał się z ocalałymi rozbitkami, którzy zawdzięczają mu spotkaniu nie mogło oczywiście zabraknąć Roberto Casseny. Lekarz przywitał swojego wybawcę już na lotnisku w Montevideo. Przybysz miał na sobie wielkie sombrero, którym machał do tłumu zebranego, aby zobaczyć człowieka, który uratował dwóch Urugwajczyków. Catalan spotkał się również z wiceprezydentem Urugwaju. Druga najważniejsza osoba w państwie podziękowała starcowi za ocalenie swoich rodaków. Chilijczyk zjadł również uroczysty obiad z grupą osób, które zawdzięczają mu życie. ›10 dziwacznych rekordów GuinnessaKsięga Rekordów Guinnessa pełna jest, delikatnie mówiąc, dziwacznych rekordów. Znajdziemy tam rekordy ukazujące posiadaczy najdłuższych paznokci na świecie (9,85 metra) i najdłuższych nóg (132 cm). Nie brakuje wpisów dotyczących najgłośniej mruczącego kota na świecie, najbardziej zarośniętej owcy czy największego hamburgera. Ludzie goniąc za oryginalnością, chwilą sławy i wpisem do księgi rekordów, potrafią zrobić najdziwniejsze rzeczy. Zobaczcie kilka przykładów dziwnych Rekordów Guinnessa pełna jest, delikatnie mówiąc, dziwacznych rekordów. Znajdziemy tam wpisy ukazujące posiadaczy najdłuższych paznokci na świecie (9,85 metra) i najdłuższych nóg (132 cm). Nie brakuje rekordów dotyczących najgłośniej mruczącego kota na świecie, najbardziej zarośniętej owcy czy największego hamburgera. Ludzie goniąc za oryginalnością, chwilą sławy i wpisem do księgi Guinnessa, potrafią zrobić bardzo wiele. Zobaczcie kilka najdziwniejszych musza klozetowa2 / 11YouTubeZaczynamy od rekordu prędkości. Przedstawiona na zdjęciu muszla klozetowa rozpędziła się do niewiarygodnej wręcz prędkości 88,5 km/h. Jej konstruktor - Colin Furze - pomyślał jednak o tym, żeby z jego sprzętu dało się korzystać podczas jazdy. Pełną funkcjonalność ma zapewnić możliwość spuszczania wody oraz możliwość odprowadzania nieczystości znany ze starych wagonów PKP. Dzięki oryginalnemu projektowi, wynalazca zagościł po raz trzeci w Księdze Rekordów - wcześniej zasłynął z największego motoru oraz największego dystans przebyty na deskorolce przez... kozę3 / 11FotoliaBohaterka kolejnego dziwacznego rekordu Guinnessa ma na imię Happy i pochodzi z Fort Myers na Florydzie. Dzięki swoim właścicielom, dana jej była możliwość sprawdzenia swoich sił na deskorolce. Kozie udało się przejechać dystans 36 metrów w czasie 25 sekund. Oznacza to, że zwierzę osiągnęło prędkość nieco ponad 5 km/ strzał mlekiem z oka4 / 11FotoliaW roku 2004, Turek Ilker Yilmaz postanowił ustanowić kolejny rekord Guinnessa, przyznajmy dość dziwaczny rekord. Publiczność i komisja zgromadzona w hotelu Armada w Istambule (obecnie Stambuł) mogła podziwiać niezwykły pokaz. Ilker wlał sobie najpierw mleko do nosa, a następnie trysnął nim z oka na niewiarygodną wprost odległość 279,5 samolot... zjedzony przez człowieka5 / 11WikimediaFrancuz Michel Lotito zasłynął z tego, że jego dieta składała się z dość nietypowych przedmiotów. W ciągu swojego życia zjadł 18 rowerów, 15 wózków sklepowych, 7 telewizorów czy np. sześć żyrandoli. Do Księgi Rekordów Guinnessa dostał się jednak dzięki wyjątkowo oryginalnej pozycji w swoim menu. W ciągu dwóch lat Lotito zjadł bowiem cały samolot Cessna 150. Badania medyczne wykazały, że jego żołądek posiadał unikalną zdolność trawienia około 900 gramów metalu dziennie. Co ciekawe, zjadając samolot uznał on produkt Cessny za bardzo rozbitych głową desek sedesowych6 / 11Materiały prasoweTen dość dziwaczny rekord został ustanowiony w roku 2007, w niemieckiej Kolonii. Kevin Shelley, w ciągu zaledwie jednej minuty rozbił swoją własną głową 46 drewnianych desek. Niestety, nie wiadomo nic o stanie głowy Kevina tuż po pobiciu słomek włożonych w usta7 / 11FotoliaBrytyjczyk Simon Elmore może się pochwalić kolejnym, dziwacznym wpisem do Księgi Rekordów Guinnessa. Podczas próby odbywającej się w miejscowości Sollhuben w Bawarii, rekordzista włożył do swoich ust 400 słomek do napojów. Co więcej, utrzymał je w ustach przez 10 sekund - oczywiście bez pomocy rąk. Od września 2009 roku nikt nie pobił jego cebula na świecie8 / 11FotoliaCebula zajmuje w polskiej popkulturze miejsce szczególne, dlatego warto przywołać rekord związany z tym warzywem. W roku 2014, Tony Glover wyhodował największą cebulę świata. Warzyła ona aż 8,5 kg! Rekord został pobity w hrabstwie Yorkshire podczas jesiennej wystawy kwiatowej w miejscowości Harrogate. Warto wspomnieć, że rekordowa cebula jest cięższa niż rekordowy ziemniak. Ten ostatni ważył "zaledwie" 4,98 rozcinane piłą łańcuchową9 / 11Źródło zdjęć: © | Yorkshire najwyraźniej aspiruje do miana miejsca, w którym bije się dziwne rekordy. Johnny Strange, podczas imprezy "Tatoo Jam" w Doncaster, dokonał wyczynu, który pozwolił mu znaleźć się w Księdze Rekordów Guinnessa. W ciągu jednej minuty udało mu się przeciąć osiem jabłek przy użyciu piły łańcuchowej. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie fakt, że posiadacz rekordu trzymał jabłka w bieg na 100 metrów10 / 11APJeśli właśnie na myśl przychodzą wam sportowcy, tacy jak np. Usain Bolt albo Florence Griffith-Joyner, to jesteście w błędzie. Prawdopodobnie nie mieliby oni żadnych szans w starciu z Japończykiem Ito Kenichi. Bohater tego rekordu przebiegł dystans 100 metrów w czasie sekundy (Bolt sekundy, Griffith-Joyner sekundy). Różnica polega na tym, że Japończyk przebiegł ten dystans... na trwająca czkawka11 / 11FotoliaZapewne każdy, kto kiedykolwiek dostał ataku czkawki, niezbyt miło ją wspomina. Wystarczy jednak napić się wody albo wstrzymać oddech i po chwili objawy przemijają. Nieco gorzej miał Amerykanin Charls Obsborn. W jego przypadku atak czkawki trwał aż 68 lat i zakończył się rok przed jego śmiercią. Pozwoliło mu to zdobyć rekord uwieczniony wpisem w Księdze Guinnessa. Ciekawostką jest fakt, że ten najdłuższy na świecie atak czkawki, rozpoczął się w chwili, kiedy na Obsborna upadł 140 kg wieprz... Podczas lotu z Montevideo w Urugwaju do Santiago de Chile, wskutek błędu pilota, samolot uderzył w zbocze góry i rozpadł się na dwie części Natychmiast podjęto intensywne poszukiwania, jednak z braku jakichkolwiek śladów przerwano je po ośmiu dniach Rozbitkowie spędzili w Andach 72 dni na wysokości 3600 m Znikome zapasy żywności zmusiły ich do jedzenia fragmentów ciał współpasażerów Z 45 pasażerów i członków załogi katastrofę przeżyły 33 osoby, jednak ostatecznie uratowło się tylko 16, inni zmarli od odniesionych ran i ekstremalnych warunków pogodowych Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Lecąc ponad zaśnieżonymi Andami, pasażerowie lotu 571 nie przeczuwali, że za chwilę znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie, stracą rodzinę i kolegów, nie wrócą do swoich domów. W wyniku błędu pilota samolot zanadto zbliżył się do wierzchołków gór. Było jednak na późno na poderwanie maszyny wystarczająco wysoko i samolot uderzył w zbocze. Siła uderzenia rozerwała samolot na dwie części i wyrwała przytwierdzone do podłogi rzędy foteli. Kilka osób wypadło w nicość, inni zostali przygnieceni sprzętem, fotelami i bagażami. Przednia część maszyny zsunęła się po zboczu góry, jak wielkie metalowe sanie, a siedzący w niej młodzi ludzie myśleli tylko o tym, że zaraz zginą. Obłęd i kanibalizm zdobywców Arktyki. Z budzącej grozę wyprawy nie wrócił nikt Pasażerowie, którzy z katastrofy wyszli bez większych urazów, musieli zająć się tymi, którzy mieli mniej szczęścia. Wśród członków drużyny rugby było dwóch studentów medycyny i to oni musieli zająć się licznymi złamaniami, poważnymi urazami głowy, a także... częściami samolotu, które wbiły się w ciała najciężej rannych. Jednym z nich był 19-letni Roberto Canessa, jeden z dwóch rozbitków, którzy mieli najbardziej przyczynić się do uratowania całej grupy. Rozbitkowie z drużyny "Old Christians" Sytuacja pasażerów była krytyczna. Kobieta, która kupiła w ostatniej chwili bilet na ten lot, by zdążyć na ślub córki, została uwięziona między rzędami foteli. Nie można jej było wyciągnąć, nie ryzykując jej natychmiastowej śmierci. Śmiertelnie ranna siostra jednego z rugbystów powtarzała wciąż: "Mamo, czy możemy wrócić do domu?", chociaż ich matka była jedną z osób, które zginęły w chwili zderzenia maszyny z górą. Większość z nich znalazła się na pokładzie, bo wynajmujący samolot rugbyści namówili członków swoich rodzin na małe wakacje w chilijskiej stolicy. Foto: Pedro Escobal / domena publicza Fairchild FH-227 należący do Urugwajskich Sił Powietrznych, numer 571, fotografia z lata 1972 r. Wrak samolotu wypełnił się szlochami i jękami rannych oraz nerwowymi pokrzykiwaniami tych, którzy próbowali zebrać potrzebną w tych warunkach ciepłą odzież i żywność. Nie było tego dużo — większość bagaży znajdowała się bowiem w zagubionym ogonie samolotu. Maszyna wyposażona była też w zapasy żywności wystarczające tylko na kilkugodzinny lot. Był to głównie słodycze, ciastka, trzy słoiki dżemu, suszone owoce oraz kilka rodzajów alkoholu. Tajemnica lotu nad Antarktydą. Co ukrywa armia USA? Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie przy wraku, który przez 72 dni służył im za schronienie Przekonani, że już niedługo przybędzie po nich misja ratunkowa, młodzi ludzie użyli szminek i lakieru do paznokci, by na kadłubie samolotu napisać i tym samym ułatwić poszukiwania. Faktycznie, po kilku dniach nad ich głowami przeleciało kilka samolotów, ale nikt nie zwrócił uwagi na miejsce katastrofy. Rozbitkowie zorientowali się, że biały kadłub samolotu nie jest dobrze widoczny na tle śniegu. Przez cały czas próbowali dostosować wrak do spania i ochrony przed śniegiem i porażająco zimnym wiatrem. Musieli chronić oczy przed słońcem, a ręce i nogi przed odmrożeniami. Z obić foteli robili koce, konstruowali ochraniacze na stopy i okulary przeciwsłoneczne, a walizek używali do osłony przed wiatrem. Wodę pitną pozyskiwali ze śniegu, który nie był zanieczyszczony krwią, moczem czy paliwem z silników. Jak po latach skomentował to Roberto Canessa w wywiadzie dla "National Geographic": Rozbitkowie cały czas w uszkodzonym radiu słuchali komunikatów o trwającej akcji, podczas gdy kolejni pasażerowie i członkowie załogi umierali od ran i zakażeń. Po ośmiu dniach akcja ratunkowa została przerwana, a optymizm wśród rozbitków całkowicie wygasł. To wtedy zaczęto głośno rozmawiać o tym, o czym większość z nich już myślała: aby nie umrzeć z głodu, będą musieli zjeść swoich zmarłych towarzyszy. Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie pozują przed wrakiem samolotu, już po akcji ratunkowej Pierwszy wspomniał o tym 22-letni Fernando Parrado, który chciał zabrać trochę mięsa od jednego z pilotów, bo jak sam powiedział, to "oni wpakowali ich wszystkich w to gówno", i ruszyć po ratunek. Myśl o jedzeniu ludzkiego mięsa, szczególnie z ciał tych, których dobrze znali i kochali, było dla wielu rozbitków nie do przyjęcia. Będąc w większości mocno wierzącymi katolikami, debatowali nad tym długo, czując, że będą popełniali najcięższy z grzechów. W desperacji jedli skórzane obicia z foteli, ale to było za mało. Ostatecznie, gdy głód i widmo śmierci zajrzały im głęboko w oczy, uznali, że dusze ich przyjaciół i tak są już w niebie, a zakopane w śniegu niedaleko samolotu ciała to tylko białko i tłuszcz, które mogą zapewnić im siły do przetrwania. To Roberto Canessa, a wraz z nim dwóch innych rozbitków, podjęli się wykrojenia i przygotowywania pierwszych porcji mięsa. Dzięki temu tylko oni wiedzieli, skąd pochodzą skrawki, które przynosili reszcie. Aby mięso nadawało się do jedzenia, gotowali je lub suszyli na słońcu na dachu wraku. Canessa wspominał potem: Wszyscy przysięgli nie ruszać ciał trójki ofiar katastrofy: Eugenii oraz Susy Parrado, czyli matki i siostry Fernando Parrady, oraz Liliany de Methol, która w pierwszych tygodniach katastrofy dawała im wsparcie psychiczne i opatrywała ich rany. Kobiety zostały pochowane w śniegu, z dala od obozu. Parrado zdradził potem, że groby kopał gołymi rękoma, bo w samolocie nie było nawet łopaty. Czy jedząc fragmenty ciał swoich towarzyszy, rozbitkowie dopuścili się kanibalizmu? - Słyszę to pytanie od 45 lat — mówił w jednym z wywiadów Fernando Parrado. — Kanibalizm jest wtedy, gdy zabijasz drugiego człowieka z okrutną intencją zjedzenia go. W naszym przypadku była to antropofagia, bo jedliśmy tylko tych, którzy zmarli od ran i wyziębienia. Gdybym to ja zginął wtedy, chciałbym, by przyjaciele zjedli moje ciało, by przeżyć. Wszyscy tak mówiliśmy, zawarliśmy pakt. Annette Herfkens, przeżyła katastrofę samolotu w 1992 r., spędziła 8 dni w dżungli Foto: CORBIS / Getty Images Rozbitkowie lotu 571 przy wraku samolotu W pierwszych tygodniach od katastrofy rozbitkowie próbowali wędrować po okolicy w poszukiwaniu czegokolwiek poza śniegiem i skałami, ale wyczerpanie, niedożywienie, a także choroba wysokościowa i śnieżna ślepota szybko dały im się we znaki. Musieli chronić się we wraku przed siarczystymi mrozami i zamieciami śnieżnymi. Parrado tak wspominał potem miejsce katastrofy: Sytuacja pogorszyła się dramatycznie w 17. dniu, gdy wrak został przysypany przez lawinę. Kolejne osiem osób zginęło, a reszta została uwięziona wewnątrz samolotu, zakopana w śniegu po szyje, tuż obok ciał tych, z którymi chwile wcześniej dyskutowali o możliwościach wydostania się z gór. Minęły trzy dni, nim udało im się wydostać z samolotu, wykopując tunel w śniegu przez kabinę pilotów. W kolejnych tygodniach w wyniku gangreny zmarło dwóch kolejnych rozbitków. Zostało ich 17. Świadomość tego, że prawdopodobnie niedługo umrą na tej górze, ciążyła wszystkim. W końcu uznano, że ktoś musi ruszyć przez góry, by sprowadzić pomoc. Roberto Canessa i Fernando Parrado, będący w najlepszej formie ze wszystkich, mieli się tego podjąć. Aby nazbierać odpowiednio dużo sił, obaj mogli przez kolejne kilka dni spać do oporu, jeść gdy mieli na to ochotę i odpoczywać, zamiast pracować. W końcu, 60 dni od katastrofy Canessa i Parrado ruszyli w drogę. Tego samego dnia Numa Turcatti, który odmawiał jedzenia mięsa, zmarł z niedożywienia, ważąc w chwili śmierci zaledwie 25 kg. W czasie wędrówki natknęli się na ogon samolotu. Przez dziesięć dni Canessa i Parrado przebyli 44 mile, opuścili granicę wiecznego śniegu, schodząc z gór na teren Chile i docierając do rzeki Rio Azufre. Dwa ostatnie dni Parrado niósł osłabionego Canessę na plecach. Dostrzegali coraz więcej oznak ludzkiej obecności na tych terenach, aż w końcu, 20 grudnia 1972 r., spotkali na swojej drodze farmera Sergio Catalana. Ten szybko skontaktował się z władzami, widząc wychudzonych, zarośniętych młodych mężczyzn, którzy łapczywie pili wodę z pobliskiego strumienia i gorączkowo opowiadali mu o rozbitym w górach samolocie. Foto: Wikipedia Commons/Héctor Maffuche Fernando Parrado i Robert Caness wraz z Sergio Catalánem Koszmar pozostałych rozbitków skończył się 22 grudnia 1972 r. Wtedy to nad górami usłyszeli trzy helikoptery. Tym razem zostali zauważeni. Oprócz niedożywienia, odwodnienia i choroby wysokościowej cierpieli na szkorbut, mieli odmrożone palce, niektórym trzeba było poskładać złamane ręce lub nogi. Cała grupa w szpitalu spędziła kolejne tygodnie. O tym, co robili, by przetrwać planowali opowiedzieć tylko swoim rodzinom. Oficjalna wersja była taka, że przeżyli na żywności z samolotu, a także roślinności z miejsca katastrofy. Czytaj także: Najmroczniejszy dzień w historii hokeja. 10 lat temu rozbił się samolot z hokeistami z Jarosławia Foto: CORBIS / Getty Images Wrak samolotu Fairchild FH-227 sfotografowany przez ekipę ratunkową Ich ocalenie nazwano w prasie "Cudem w Andach", ale chwalenie ich wytrzymałości w gazetach trwało krótko - właściwie do momentu, gdy w Montevideo zaczęto rozpowiadać plotki o tym, że ocaleni zabili innych pasażerów, by ich zjeść. 26 grudnia gazety opublikowały zdjęcia z miejsca katastrofy, na których chilijscy ratownicy górscy trzymają na wpół zjedzoną ludzką nogę. Dwa dni później członkowie lotu 571 wzięli udział w konferencji prasowej, na której bronili tego, co przyszło im robić, gdy mieli do wyboru jedzenie martwych towarzyszy lub śmierć z głodu. Ich zadręczonym sumieniom ulgę przyniósł ksiądz, który zapewnił, że nie popełnili ciężkiego grzechu na tamtej górze. Ostatecznie młodzi rugbyści zaskarbili sobie sympatię i podziw opinii publicznej. Po dziś dzień są traktowani jak bohaterowie w swojej ojczyźnie. Po wyjściu ze szpitala Roberto Canessa spotkał się z rodzinami zmarłych, by dostarczyć im listy, jakie niektórzy ze zmarłych kolegów byli w stanie napisać. W książce, opowiadającej o tych wydarzeniach, przyszły pediatra wspominał, że bał się wrogości ze strony rodziców i krewnych, ale spotkał się tylko ze zrozumieniem i... wybaczeniem. Usłyszał, że: Pozostawione na górze szczątki pasażerów zostały pochowane w zborowej mogile na miejscu katastrofy, a wrak samolotu podpalono. W pochówku uczestniczył ksiądz. Tylko jedna rodzina zdecydowała się odzyskać ciało swojego syna i pochować je w rodzinnej miejscowości. Niektórzy z ocalałych i ich rodzin przybywali przez lata na miejsce tragedii. Nie jest to proste, bo wspinaczka w tamte rejony zajmuje odżywionym i sprawnym ludziom trzy dni. Jednym z nich był Fernando Parrado. Na miejsce tragedii zabrał swoją żonę oraz dwie dorosłe córki. Jeden z ocalałych, Daniel Fernandez, mówił potem: Jak po latach mówili zgodnie rozbitkowie, 22 grudnia 1972 r. narodzili się na nowo. Od tamtego czasu spotykają się co roku właśnie tego dnia, by świętować swoje drugie życie. W 40. rocznicę katastrofy w końcu zagrali mecz, na który nie dolecieli w 1972 r.

człowiek który zjadł samolot